Comment!
You must be logged into post a comment.
Rozmowa ze Stevem Edmonsonem
Paradise Lost powraca w wielkim stylu i tym razem nie ma mowy o pustych hasłach reklamowych. Zespół przypomniał sobie o swoich korzeniach i nagrał album, jakiego oczekiwano już od wielu lat. Ktoś powie, że to tylko odcinanie kuponów od popularności "Draconion Times" i "Icon" lecz to chyba nie do końca prawda ponieważ zespół stworzył płytę, może nie tak przebojową jak wyżej wymienione, lecz niewątpliwie bardzo dojrzałą. Na temat tej płyty wypowiedział się Steve Edmonson.
MH: Zacznijmy może od przyczyn zmiany singla z "Grey" na "Forever After". Jest to dla mnie o tyle niezrozumiałe, że "Grey" wydaje się być lepszym numerem, a przede wszystkim bardziej reprezentatywnym dla całości…
SE: Zgadzam się z tobą. Jest to bardzo melodyjny i zarazem bardzo ciężki numer, który odzwierciedla to czego można się spodziewać po całej płycie. Utwór "Grey" został wybrany na pierwszego singla przez nas lecz niestety wytwórnia podjęła inną decyzję. Nie upieraliśmy się przy naszym wyborze, gdyż oba utwory stoją na podobnym poziomie, ale "Forever After" wydaje się bardziej przystępny, ze względu na jego brzmienie, ale to też świetny numer… Inna sprawa, że decyzja o singlu została podjęta niejako za naszymi plecami, gdyż praca nad płytą pochłonęła nas bez reszty, do tego stopnia, że jeszcze 2 tygodnie temu wprowadzaliśmy poprawki do albumu i jakoś nie mieliśmy czasu kontrolować wszystkiego… Ale nic straconego, gdyż następnym singlem być może będzie "Grey".
MH: Z tego co wiem, to kilka dni temu kręciliście teledysk do "Forever After". Możesz powiedzieć coś więcej na ten temat?
SE: Teledysk był kręcony w Berlinie, a reżyserował go Volker Hannacker. W chwili obecnej trudno coś więcej powiedzieć na ten temat, gdyż sceny, które nakręciliśmy zostaną poddane obróbce i zostanie dodanych trochę efektów. Na pewno nie będzie to teledysk koncertowy, będzie opowiadał pewną historię… Wszyscy w zespole jesteśmy przekonani, że będzie to nasz najlepszy teledysk od wielu lat…
MH: Pytałem już o to Aarona, ale ty możesz mi wyjaśnić dlaczego zatytułowaliście ten album "Paradise Lost"?
SE: Głównym powodem był fakt, że to nasz dziesiąty album i chcieliśmy w jakiś sposób podkreślić ten swoisty jubileusz. Nagrywając tą płytę wydawało się nam jakby historia zatoczyła koło, znów poczuliśmy się jak wtedy, gdy nagrywaliśmy "Icon" czy "Gothic". To było najbardziej podniecające, gdyż mieliśmy o wiele większe doświadczenie, niż w przypadku tamtych płyt, więc wiedzieliśmy, że ten album będzie absolutnie wyjątkowy…
MH: Porozmawiajmy zatem o samej płycie, którą otwiera utwór "Close Your Eyes". Mocne otwarcie…
SE: Nie sądzę by był to mocniejszy numer niż pozostałe, lecz rzeczywiście ma w sobie jakąś moc… Osobiście bardzo mi przypomina "Remembrance" z płyty "Icon", do której w wielu miejscach tej płyty będzie można usłyszeć nawiązania… O ile dobrze pamiętam to powstał on jako drugi w kolejności i jako drugi miał znaleźć się na płycie…
MH: Natomiast jako drugi znalazł się wspomniany już "Grey"…
SE: Kolejny świetny numer, ze świetnymi riffami i wspaniałymi wokalami Nicka. Album "Paradise Lost" to właśnie dużo ciężkich riffów i bardzo dużo melodii. Jest to kwintesencja naszego stylu i na pewno ludziom się to spodoba… Myślę, że ten numer będzie świetnie się sprawdzał na żywo… Niewątpliwie jest to jeden z moich faworytów na tej płycie…
MH: Natomiast moim faworytem jest ?Sun Fading”. Numer ze świetnymi riffami i potężnym, wręcz orkiestrowym brzmieniem bębnów…
SE: Prawda, niesamowite wrażenie robią te kotły na początku… Nadało to temu utworowi niezwykłego rozmachu. Jest to kolejny numer, który śmiało mógłby się znaleźć na "Draconion Times", czy "Icon". Dla mnie osobiście koniec tego utworu kojarzy się z bardzo ciężkim Killing Joke (śmiech)…
MH: Zupełnie innym utworem jest "For All You Leave Behind". Bardzo szybki i energetyczny, mogący kojarzyć się z "Pity Of Sadness".
SE: Owszem, gdyż jest to szybki numer, lecz myślę, że jego środkowa część oraz końcówka może przywodzić na myśl "Shadow King". Myślę, że będzie to utwór, który będzie się doskonale sprawdzał na koncertach. Zresztą cała płyta brzmi bardzo żywo, dzięki czemu, w zasadzie każdy numer to typowy numer koncertowy… Z tego powodu może on przypominać "Draconian Times". Jak widzisz, ten album mimo iż ma swoje klimaty, to jest bardzo zróżnicowany stylistycznie. Właśnie z tego jesteśmy najbardziej dumni…
MH: Różnorodny, na pewno. Jakby dla przykładu dwa kolejne utwory – "Shine" i "Spirit", to wręcz ballady…
SE: Być może tak one brzmią na tle całej płyty, która jest bardzo ciężka. Natomiast są to niewątpliwie dwa dobre rockowe utwory, a zwłaszcza "Shine", który jest moim ulubionym numerem, w którym jest bardzo dużo moich pomysłów…
MH: Słuchając "Paradise Lost" nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że jest to najlepszy album Nicka. Jego głos brzmi inaczej. Czy przygotowywał się on jakoś specjalnie do tej sesji?
SE: Tak naprawdę to nie wiem jak jego przygotowania wyglądały przed wejściem do studia, natomiast już w studiu, pracował bardzo ciężko nad partiami wokali. Od początku widać było, że ustawił sobie bardzo wysoko poprzeczkę i spędził wiele godzin nad tym by osiągnąć zamierzony cel. Wielokrotnie zmieniał swoje partie, poprawiał, do momentu, kiedy był w zadowolony. Podobnie sytuacja wyglądała z liniami melodycznymi, które cały czas ewoluowały… Niewątpliwie potraktował on ten album wyjątkowo, podobnie jak cały zespół…
MH: Jak duży wpływ na kształt płyty miał Rhys Fulber?
SE: Ogromny. Daliśmy mu dużo swobody lecz równocześnie obdarzyliśmy go dużym zaufaniem a on to skrzętnie wykorzystał (śmiech)… Bardzo wiele sugestii zmian, wychodziło właśnie od niego i zazwyczaj były to trafne pomysły. Nie wzięło się to znikąd, gdyż podobnie jak my, Rhys poświęcił bardzo dużo czasu i energii tej płycie… Niewątpliwie w pewnym momencie stał się jak szósty członek zespołu…
MH: Jakie były przyczyny odejścia Lee Morrisa?
SE: Od pewnego czasu Lee czuł się coraz gorzej w zespole. Trudno mi powiedzieć, kiedy to się tak naprawdę stało lecz ramy muzyczne PL zaczęły go ograniczać, a długie trasy przepełniły czarę goryczy… Dlatego też rozstaliśmy się na tyle szybko, że stało się to w przyjaznej atmosferze i wciąż utrzymujemy ze sobą dobre kontakty… Trzeba powiedzieć sobie szczerze, że w pewnym momencie czuliśmy, że jest coś nie tak tylko jakoś ciężko było nam szczerze porozmawiać… Teraz atmosfera została oczyszczona, natomiast Lee może realizować swoje marzenia w innych zespołach…
MH: Od zawsze PL to duet kompozytorski Nick – Greg. Dlaczego proces twórczy nigdy nie był bardziej zespołowy?
SE: On zawsze taki był to tylko ludziom spoza zespołu wydaje się, że Nick i Greg to dyktatorzy, którzy narzucają nam swoje pomysły. Rzeczywistość jest zgoła inna. To fakt, że większość pomysłów wychodzi właśnie od nich lecz są to pomysły od których dopiero zaczyna się proces zespołowy, każdy z nas dokłada coś od siebie. I choć pod utworami zwykle podpisują się oni, to tak naprawdę są one zbiorem naszych wspólnych pomysłów… Natomiast to właśnie ich nazwiska widnieją pod kompozycjami, gdyż to oni mają największy wkład w materiał…
MH: Czy myślisz, że pisanie muzyki, może mieć właściwości oczyszczające?
SE: Jasne, że tak. W momencie, kiedy tworzysz jesteś w stanie euforii. W stanie, w którym otaczające cię troski znikają, a najważniejsza dla ciebie jest muzyka, która właśnie powstaje. A kiedy ten proces zostaje zakończony, wówczas czujesz się jak Bóg, który stworzył coś z niczego… Już samo zapomnienie się, zatracenie w muzyce może przynieść człowiekowi świeże powietrze, dzięki czemu, po powrocie do świata rzeczywistego czujesz się lepiej…
MH: Czy myślałeś kiedyś by nagrać album z orkiestrą? Wydaje się, że wasza muzyka jest wręcz stworzona do tego typu eksperymentu…
SE: Nigdy o tym nie myśleliśmy poważnie ale chyba masz rację, że byłby to ciekawy eksperyment. W naszej muzyce jest wiele klimatu, który mógłby zostać uwypuklony przez orkiestrę… Jeżeli ktoś chciałby się tego podjąć, to być może spróbowalibyśmy się z tym zmierzyć. Dla mnie musiałoby to być przemyślane, tak by to zabrzmiało tak dobrze jak np.: "S&M" Metalliki…
MH: Całkiem nie tak dawno na rynku ukazało się wasze DVD "Life Dead" zawierające koncert z roku 89. Jakie uczucia wywołuje u ciebie ten materiał teraz, po 16 latach?
SE: To miłe, lecz tylko kiedy porównuje się ten materiał do tego co robimy obecnie. Dla mnie osobiście to okropny materiał, lecz jest równocześnie świadectwem tego jak długą drogę przeszliśmy… Owszem jest tam kilka naprawdę dobrych numerów, lecz nie w tym wykonaniu… Nie jestem osobą sentymentalną, więc nie będzie do tego DVD często wracał. Z drugiej strony wiem, że dla naszych fanów, jest miła niespodzianka, a w szczególności dla tych młodszych, którzy zetknęli się z naszą muzyką dopiero na ostatnich płytach, tym bardziej, że praktycznie żadnego z tych utworów już nie wykonujemy na żywo od wielu lat…
MH: Najbliższe plany?
SE: Oczywiście już w okolicach marca wyruszamy w trasę promującą "Paradise Lost". W chwili obecnej jesteśmy w trakcie ustalania miejsc, do których zawitamy. Z tego, co mi wiadomo to już zostały potwierdzone dwa koncerty w Polsce w okolicach kwietnia, więc miło będzie znów spotkać się z Polskimi fanami, którzy są dla nas absolutnie wyjątkowi, dlatego mogę powiedzieć oczekujcie nowej płyty, a potem wypatrujcie nas na koncertach…
You must be logged into post a comment.