Comment!
You must be logged into post a comment.
Różne aspekty miłości
Wychował się na rocku gotyckim, ale nazwę dla zespołu wziął z Requiem Mozarta, jakby już wtedy, piętnaście lat temu, czuł, że z czasem skieruje się jako twórca w trochę innym kierunku. Ku muzyce uduchowionej, pełnej klasycznego piękna i orkiestrowego rozmachu. Takiej jak na najnowszej płycie Lacrimosy, Lichtgestalt…
Mam wrażenie, że Lichtgestalt to dzieło nawet bardziej naładowane emocjami niż, powiedzmy, Echos…
Masz rację. Powiedziałbym, że płyta Echos – mimo że oczywiście sama muzyka również niosła ze sobą mnóstwo uczuć – była pod względem technicznym bardziej wykoncypowana. Ta jest bardziej z serca. Mam na myśli zwłaszcza wkład orkiestry i chóru. Tym razem dużo więcej wysiłku włożyłem bowiem w to, by uzyskać od muzyków wynik, na jakim mi zależało. Nie ograniczyłem się do przekazania im partytur. Zadbałem o wytworzenie w studiu odpowiedniej atmosfery, by nie tylko wiedzieli, co zagrać, ale też jak zagrać. Bo im więcej emocji w muzyce, tym trudniej te emocje wyrazić.
Gdzie nagrywałeś partie orkiestry?
W Mińsku na Białorusi. I przekonałem się o prawdziwości opinii, że muzycy ze Wschodu bardziej emocjonalnie podchodzą do grania niż muzycy z Zachodu. Byłem bardzo zadowolony z tego wyboru.
Czy Lichtgestalt można uznać, tak jak twoje poprzednie płyty, za concept album?
W pewnym sensie tak. Wszystkie utwory mają przecież wspólny temat – miłość. A jeśli wsłuchać się w nie uważnie, niestrudno dostrzec, że opowiadają pewną historię, która ma początek i koniec. A jednak nie upierałbym się, że Lichtgestalt jest concept albumem w takim sensie jak kilka wcześniejszych płyt Lacrimosy. Każdą z tych piosenek można przecież wykroić z całości i broni się doskonale w oderwaniu od pozostałych.
Jak powiedziałeś, Lichtgestalt to płyta o miłości…
Tak, o miłości i jej różnych aspektach. Opowiada o pragnieniu miłości, o byciu zakochanym, o dawaniu miłości, o cierpieniach z jej powodu i o ukojeniu, jakie może przynieść. We wszystkich tych utworach sięgnąłem do własnych wspomnień, własnych przeżyć. Oczywiście nie opisałem swoich doświadczeń wprost, przydałem im kolorytu, ale nie zmienia to faktu, że powstała płyta bardzo osobista, intymna. Dotyczy to zwłaszcza utworu The Party Is Over, w którym są moje prawdziwe doświadczenia, mój prawdzwy ból i mnóstwo moich prawdziwych uczuć.
Wspaniałą kulminacją całości jest utwór Hohelied der Liebe z tekstem wziętym z Biblii. Czy przeżycia religijne są dla ciebie jako twórcy źródłem inspiracji? Pytam, bo w moim odczuciu muzyka Lacrimosy staje się z biegiem lat coraz bardziej uduchowiona…
Jestem człowiekiem religijnym i oczywiście wiara silnie odciska się na wszystkim, co robię, moich poszukiwaniach, moich wyborach, moich odczuciach. To zapewne źródło uduchowienia muzyki, którą piszę. Bo jeśli tworzy się z serca, dzieło odzwierciedla to, co jest w sercu…
Powiedziałbym, że muzyka Lacrimosy jest dziś bardziej uduchowiona niż gotycka…
Interesujący punkt widzenia. Pewnie masz rację… Wiesz, przede wszystkim chciałbym zaznaczyć, że dla mnie Lacrimosa nigdy nie była i nie jest częścią żadnego nurtu – chociaż oczywiście zrodziła się ze sceny gotyckiej, a muzyka gotycka, muzyka metalowa były mi przez lata tak bliskie. W moim odczuciu działam poza nurtami. A ponieważ moja muzyka płynie z serca, nie z umysłu, można pewnie mówić o jej uduchowieniu, o tym, że stała się bardziej uduchowiona niż gotycka.
Z okładki Lichtgestalt zniknął klaun, obecny na wcześniejszych płytach Lacrimosy, a pojawił się anioł…
Nie, nie. Klaun stał się aniołem. Wiesz, wraz z rozwojem muzyki ewoluuje też postać klauna, który wprowadza w nią słuchaczy, który jest jej ambasadorem. Klaun zrzucił ubranie, a więc odrzucił swój dotychczasowy wizerunek. Wyrosły mu skrzydła, stał się aniołem. Wydaje mi się, że w takim wcieleniu lepiej wyraża dzisiejszą muzykę Lacrimosy…
Jak powiedzieliśmy, bardziej uduchowioną, bardziej religijną…
Właśnie.
A skoro o religijności mowa – mała dygresja. W Polsce głęboko przeżyliśmy śmierć Jana Pawła II, ale wiem, że w Europie Zachodniej był często krytykowany, chociażby za nieugiętą postawę w sprawach życia poczętego. Ciekaw jestem twojego stosunku do niego, chociaż zapewne nie jesteś katolikiem…
Bez wątpienia miał ogromny wpływ na losy Polski, może nawet większy niż na losy Kościoła. Doceniam jego zmagania z komunizmem. Zdaję sobie sprawę, jak wiele zrobił dla demokratyzacji życia w tej części świata. Ale muszę powiedzieć, że szanowałem go też za niezłomność, z jaką bronił swojej wizji wiary, chociaż należę właśnie do tych, którym wydaje się ona zbyt restrykcyjna. Bez wątpienia był niezwykłą osobowością i mogę sobie tylko wyobrażać, jak bolesnym przeżyciem było dla Polaków jego odejście.
Jakie wrażenia pozostawiły występy Lacrimosy w Polsce kilka lat temu?
To były dwa ostatnie koncerty trasy i bez ściemniania powiem, że pozostały dla mnie jej ukoronowaniem. To było coś, czego zupełnie się nie spodziewałem. Myślałem, że ludzie w Polsce, tak jak w innych krajach wysuniętych na północ, są raczej zamknięci, tymczasem okazało się, że jest wprost przeciwnie. Byłem zdumiony serdecznym przyjęciem ze strony polskiej publiczności. A chwile, które spędziłem w Warszawie i Krakowie, do dziś wspominam niezwykle ciepło. Na rynku w Krakowie kupiłem piękny pierścień, który nadal często noszę. A później, ponieważ zrobiło się zimno, weszliśmy do małej knajpki gdzieś w piwnicy, zamówiliśmy gorące wino i spędziliśmy wspaniałe chwile… Nie mogę się już doczekać powrotu do Polski. Chcemy znowu zagrać tam dwa koncerty.
You must be logged into post a comment.