Comment!
You must be logged into post a comment.
Swieta, swieta i po swietach… Ostatnie 4 dni spedzilem w Grodzie Krolewskim. Juz pierwszego dnia czekalo mnie mile zaskoczenie: Motionowcy ledwie wrocili z Ukrainy, a juz mieli koncertowac "Pod Jaszczurami" na krakowskim rynku.
Coz bylo robic – o wyznaczonej godzinie udalem sie do w/w lokalu i co zobaczylem? Przede wszystkim tlumy. Pierwsze dzwieki akordeonow dobiegly mnie gdy stalem w korytarzu do glownej sali, a ze wszech stron otaczali mnie stloczeni krakowiacy. "Persfazja slowna" nie podzialala, podobnie jak wszelkie prosby i grozby, wiec coz bylo robic… Musialem uzyc starej warszawskiej metody – "Lokcie w ruch". Po paru chwilach dobrnalem go glownej sali i coz zobaczylem? Grzeczna publike stloczona pod scena i duuuuuuuzo wolnego miejsca na tejze [scenie, nie publice :>]. Bez wiekszych problemow przepchalem sie wiec blizej i usiadlem na scenie, zas troche pozniej w slad za mna poszlo jeszcze kilkanascie osob stojacych we wspomnianym korytarzyku. Tyle o "oprawie i niewydarzeniu krakowskiej publiki"
Co sie tyczy Motionow – zagrali bardzo poprawnie Uslyszelismy jeden, dlugi set. Slychac bylo, ze wciaz udoskonalaja swoje utwory, szukajac najlepszych rozwiazan i… sa juz blisko idealu. Dalo sie jednak odczuc, ze nie byl to najwazniejszy koncert, jaki mieli zagrac w tym tygodniu….
Z wazniejszych wydarzen "pozakoncertowych" musze rowniez wspomniec integracje forumowa jaka miala miejsce na przyslowiowym "backstage’u". Mowiac wprost: mialem zaszczyt poznac osobiscie Grandine
Tyle o wydarzeniach niedzielnych, ktore byly niejako wstepem do wydarzen wtorkowych….
Do Alchemii przybylem okolo 18:30, a wiec godzine przed koncertem. Sala w ktorej mialo sie odbyc "wydarzenie wieczoru" byla jeszcze zamknieta, wiec… pospieszylem czym predzej do baru :> Widac bylo, ze nie tylko ja przyszedlem nieco wczesniej – przy schodach do "piwnicy" kilka[nascie] osob niecierpliwie czekalo, az "Alchemicy" wpuszcza ich na sale. Udalo sie okolo 19…
Musze wspomniec o jeszcze jednej "Krakowskiej przypadlosci" [a moze nie tylko krakowskiej, ale ogolnoludzkiej?]. Czy zauwazyliscie, ze publika zapelniajaca sale robi to w specyficzny sposob? Otoz najpierw zajmowany jest rzad drugi, trzeci, czwarty… Rzad pierwszy pozostaje pierwszy [prawie jak w szkole ] tak dlugo, az publicznosc bedzie "zmuszona" w nim zasiasc Tak bylo i tym razem, lecz postanowilem nieco zmienic ten obyczaj i usiadlem na samym przodzie, a wiec w bardzo dobrym miejscu jezeli chodzi o fotografowanie Jak sie okazalo: tuz za mna siedzial Admin, zas wolne miejsce obok mnie wykorzystala Grandina.
Coz: mialo byc o koncercie, a nie forumowej integracji wiec…
Motion Trio zaczelo jak zwykle – od trzesienia ziemi czyli Heart. Nastepnie, zgodnie z wszelkimi regulami dobrej zabawy napiecie roslo wraz z dzwiekami It’s OK [przechrzczonym na "First day of Spring"] czy Game VI. Bylo ciszej przy Silence, glosniej przy Sounds of War, spokojniej przy Stars, sakralniej przy Psalmie, taneczniej przy You Dance i bardziej argentynsko przy nienazwanym jeszcze utworze opartym na rytmie tanga… Wszyscy fani tawariszcza Barankowa byli zachwyceni jego wystepem wokalnym w Game Over Byly bisy, byly burze oklaskow – czyli wszystko to, czego oczekuje publicznosc i artysci Byla rowniez… transmisja telewizyjna do drugiej sali wot technika
Zas po koncercie – wspominana juz wczesniej grupowa integracja
Z tego miejsca bardzo chcialbym wszystkim podziekowac za przyjecie w Grodzie, szczegolnie Rudemu, ktory mnie goscil; Grandinie, ktora mnie odprowadzala [a moze to ja ja? :>]; Pawlowi, z ktorego wyszla dusza komputerowego maniaka; Januszowi, ktory powstrzymywal sie jak mogl przed Motionowymi anegdotami i Adminowi, dzieki ktoremu zobaczycie czesc moich fotek
Do zobaczenia w Warszawie!
You must be logged into post a comment.